Włoska wymiana we wspomnieniach Agaty i Patrycji i w obiektywie Dawida
Wracamy jeszcze do naszej tegorocznej wymiany z Włochami. Zachowała się nie tylko w pamięci wszystkich uczestników, także we wspomnieniach i refleksjach, u każdego nieco innych. Pozostała utrwalona na zdjęciach, które oddają nie tylko wspólnie przeżyte chwile, ale włoskie krajobrazy i miasta, często tak różne od naszych.
Prezentowane tu refleksje należą do Agaty Chłopeckiej z klasy I b oraz Patrycji Boluk z klasy I c. Towarzyszą im zdjęcia Dawida Meiera z klasy II c, którego obszerny fotoreportaż można zobaczyć na facebooku szkoły.
Moje wrażenia…
Od 30 maja do 6 czerwca 2015r. miałam okazję uczestniczyć w wymianie międzyszkolnej z uczniami z miasta Francavilla Fontana, niewielkiego włoskiego miasteczka, podobnego wielkością do Bolesławca. Rodzina, która mnie gościła, przyjęła mnie bardzo serdecznie i ciepło. Pomimo że rodzice mojego włoskiego kolegi nie mówili po angielsku, nawiązaliśmy wspólny język, dyskutując na wiele tematów, korzystając często z pomocy słownika.
Przez ten tydzień zdążyłam pokochać włoską kuchnię, jestem teraz w stanie zgodzić się z opinią, iż Włosi mają najlepsze jedzenie na całym świecie. Pizza i Spaghetti tam nie mogą się równać z żadnymi innymi. Poznałam też wiele nowych, typowo włoskich potraw. Należy do nich, m.in. chleb maczany w wodzie, polany sokiem z pomidorów i oliwą z oliwek. Włosi są bardzo rodzinni i nie jest to tylko stereotyp, jak myślałam. Włoch, u którego mieszkałam, mieszka w budynku z całą rodziną i czasami jego mama podaje na dół jedzenie w worku zawieszonym na sznurku. Brzmi zabawnie, ale świadczy to o ich bliskich relacjach z rodziną. Samo miasto Francavilla Fontana jest niesamowite, idąc jego uliczkami czuło się klimat południowych Włoch.
Tego typu wyjazdu to idealna okazja do rozwinięcia swoich umiejętności językowych i do poznania zwyczajów innego kraju. Jest to zupełnie co innego, niż zobaczenie kraju z pozycji hotelu.
Agata
Niepokój i poddenerwowanie. Myślę, że właśnie to czuliśmy na myśl o spotkaniu z Włochami. Im bliżej byliśmy Francavilli, tym napięcie rosło. Jak się później okazało uczucia te były zupełnie niepotrzebne. Otwartość,troskliwość i bezinteresowna miłość. Tak można scharakteryzować typową włoską rodzinę,którą mieliśmy szansę poznać. Niesamowite doświadczenie. Obcy ludzie traktowali nas jak swoich najbliższych. Śmiało mogę powiedzieć,że niczego nam nie brakowało. Starali się jak tylko mogli i chętnie by nam nieba przechylili . Przyjazna i ciepła atmosfera,która gości nieustannie w domach tych cudownych ludzi sprawiała,że czuliśmy się jak u siebie.
Wieczorami szczególnie mogliśmy się przekonać o tym jak przyjaźnie są nastawieni tam ludzie. Dzięki temu,że włoskie miasta wieczorami tętnią życiem doświadczyliśmy czegoś nowego,niespotykanego. Od razu nawiązywaliśmy nowe znajomości i wchodziliśmy do grona starych przyjaciół. Spotykaliśmy się na urokliwym,klimatycznie oświetlonym placu,jedliśmy pyszne lody i rozmawialiśmy na tysiące różnych tematów. Nawet na chwile nam się nie zamykały usta. Nie przejmowaliśmy się niczym,wszyscy byli zrelaksowani i radośni. Serdeczność biła od nich z daleka.
Oczywiście chcielibyśmy na zawsze zapamiętać Włochy jako piękny i gościnny kraj. Dlatego też zapewnili nam mnóstwo atrakcji. Od pobytu nad krystalicznym morzem, przez kosztowanie pysznych regionalnych potraw, po wycieczki po magicznych starożytnych miastach.
Niezapomniane widoki ze statku na mieniącą się różnymi odcieniami błękitu wodę, dostojne i budzące respekt zabytki takie jak zamek w Taranto i Palazzo Imperiali we Francavilli, czy barokowe kościoły,od których nie można było oderwać wzrok.Wszystkie te budowle zrobiły na nas ogromne wrażenie. Bogata historia i przepych, które sprawiały,że nie wiedzieliśmy, gdzie podziać oczy, ciągle nas zadziwiały. Również spacery i zwiedzanie naszego miasteczka zapewniły nam masę emocji. Prostota, nieskazitelność i klimat jaki tam panuje jest nie do opisania.
Mieliśmy także okazję poznać ich system nauczania, oceniania i zobaczyć, co robią na lekcjach. Bardzo nas zaciekawiły ich warsztaty,pracownie i sprzęt, którym się posługują. Niektóre rzeczy nas też zaskoczyły np. dziesięciostopniowa skala ocen czy też długość trwania nauki w liceum (5 lat). Pokazali nam czym się zajmują, jakie są ich zainteresowania i jak je rozwijają. Uczestniczyliśmy także w zakończeniu projektu dotyczącego świadomości społeczeństwa,w którym brali udział nasi włoscy przyjaciele. I choć nie mogliśmy zbyt wiele zrozumieć z tego, co mówili – uświadomili nam, że wkładają dużo wysiłku, by żyło im się przyjemniej i bezpiecznie. Myślę, że to było dla nich ważne,że byliśmy przy tym. To było nowe spojrzenie na włoską rzeczywistość, gdyż tak naprawdę nie jesteśmy świadomi tego, co się tam dzieje na co dzień.
Ostatniego dnia zjedliśmy wspólnie kolację ze świadomością, że już zbliża się nasz wyjazd. Staraliśmy się jak najbardziej wykorzystać ten czas i nacieszyć się ostatnimi wspólnymi godzinami przed naszym wyjazdem.
Stare włoskie przysłowie mówi,że należy „kraść oczami”.Po całym tygodniu zostaliśmy bardzo bogatymi w widoki i przeżycia złodziejami.
Osobiście uważam,że ta wymiana wiele nowego wniosła w moje życie i spojrzenie na ten kraj. Zdobyłam nowe doświadczenia,wspomnienia i znajomości, które będę pielęgnować jeszcze przez długi czas. To, co będzie mi się kojarzyć już na zawsze z wyjazdem, to fantastyczni i otwarci ludzie, palące słońce, lazurowa woda i oczywiście wyśmienite jedzenie, a to wszystko dzięki temu, że nie byliśmy zwykłymi turystami tylko członkami prawdziwej włoskiej rodziny, która odsłoniła przed nami największe skarby. Mam nadzieję,że jeszcze nie raz będę miała okazję zwiedzić te wąskie,wijące się uliczki i smakować „la dolce vita italiana”.Patrycja